Przejdź do głównej zawartości

"Córka Zjadaczki Grzechów" Melinda Salisbury

Ostatnio czytam wiele książek na raz, tak, że pewnie nie uwierzylibyście, że kiedyś mogłam czytać tylko jedną, no w ostateczności dwie. Teraz ja sama w to nie wierzę. A kiedy próbuję wreszcie zakończyć parę z nich oczywiście inne zerkają na mnie błagalnym wzrokiem, że aż szkoda nie sięgnąć. Tak też stało się i tym razem. I, o zgrozo, zaczęłam nawet nową serię, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że czekała ona na mnie już prawie rok. 


Tytuł: Córka Zjadaczki Grzechów
Cykl: Córka Zjadaczki Grzechów
Tom: 1
Autor: Melinda Salisbury
Liczba stron: 336
Kategoria: fantastyka
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Twylla ma 17 lat (nie 16!) i była córką Zjadaczki Grzechów. Jednak jako mała dziewczynka została zabrana przez królową do zamku i uznana jako wysłanniczka od bogów, Daunen Wcielona. Jest wyjątkowa, bowiem potrafi zabijać dotykiem, jedynie rodzina królewska jest na nią odporna. I choć dziewczyna ma wszystko czego mogłaby pragnąć, to nie czuje się z tym dobrze i powoli zaczyna odczuwać coraz większe skutki bycia katem.

Ta książka nie ma zbyt wysokiej średniej na Lubimyczytać, ogólnie nie jest ona też bardzo popularna, nie udało jej się przebić przez znane Igrzyska, Niezgodną, Szklane Trony i inne tego typu rzeczy. I po przeczytaniu pierwszej części jestem w stanie zrozumieć dlaczego, rozumiem też zachwyty pewnych osób. Przede wszystkim książka ta jest bardzo nierówna. Przez pierwszą połowę, a nawet może trochę więcej niż połowę, nie dzieje się specjalnie dużo, czytelnik został wrzucony do świata, o którym nie wie za wiele, wszystko wydawało mi się podejrzane, a działania nieprzemyślane. Sam styl pisania autorki również mi jakoś nie pasował i myślę, że widać w nim, że jest to debiut. Ale, ale, nie ważne jak się zaczyna, a ważne jak się kończy, bowiem ta druga połowa jest naprawdę dobra. Wszystkie intrygi się rozwiązują i okazuje się, że wszystko było tak naprawdę zaplanowane i dokładnie przemyślane. I nie wiem jak inni, ale ja odczułam, że pod koniec poziom jest znacznie wyższy, pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w drugiej części autorka pokazała swój jeszcze lepszy poziom.

Jednak wciąż nie wiem o zwyczajach królestwa Lormere za wiele po przeczytaniu pierwszej części. Niby dostałam strzępki mitologii, które wyjaśniają pochodzenie Daunen. Ale mam wrażenie, że potencjał Zjadania Grzechów nie został wykorzystany. Temat został po prostu liźnięty, a spodziewałam się, że będzie miał większe znaczenie dla całej historii. Bardzo mnie też zastanawiało skąd ludzie po śmierci danej osoby wiedzą jakie popełniła grzechy, bo wszystko opierało się na tym, że pokarm reprezentował złe czyny zmarłego, a obrzędem Zjadania Grzechów nazywano właśnie spożywanie tego pokarmu. Ja zdaję sobie sprawę, że to są już takie szczegóły szczegółów, ale przez całą historię zastanawiało mnie skąd widzą jakiego typu jedzenie przygotować, bo w końcu chyba wszystkim zależało, aby zataić swoje złe uczynki.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nie pojawia się ich tutaj jakoś sporo. Myślę, że na uwagę zasługuje tutaj czarny charakter, którego działania rzeczywiście miały sens i nawet jeśli dążył on do władzy za pomocą naprawdę drastycznych środków, a czasem wręcz obrzydliwych, to takie przecież jest zadanie antagonisty. Nie podobało mi się za to niezdecydowanie głównej bohaterki, bo, jak się pewnie wszyscy spodziewają, pojawia się tutaj trójkąt miłosny i ja sama do tego zabiegu nic nie mam jeśli jest dobrze rozpisany, jednak tutaj niezdecydowanie głównej bohaterki potrafiło zirytować. Bo skoro już podjęła decyzję, to czemu przejmuję się tym drugim i żeby było jasne, sama uważa, że zdecydowanie woli tego pierwszego, jednak ten drugi ją łagodnie mówiąc trochę wziął na litość... Zastanawiałam się długo jak to się wszystko skończy, ten cały trójkąt, i myślę, że właśnie rozwiązanie go bardzo się autorce udało.

Podsumowując, nie bardzo wiem co mam o tej książce sądzić. Dość słaba pierwsza połowa i bardzo dobra druga daje raczej taką przeciętną pozycję. Jednak z racji, że jest tak, a nie na odwrót z pewnością sięgnę po część kolejną (i w sumie pewnie nawet jakby było na odwrót, to i tak bym się skusiła, bo pewnie wiecie, że mam problem z niedomykaniem serii, a poza tym dwa kolejne tomy czekają już na moim Kindlu). Nie chcę Wam jej odradzać, bo to nie jest pozycja do końca zła, ale chcę żebyście mieli świadomość, że fajerwerków raczej tutaj nie znajdziecie, chociaż może ja jestem już zbyt wymagająca, kto wie?

Książka bierze udział w wyzwaniu Olimpiada Czytelnicza 
Jest to też jedna z książek z mojej listy 19 książek na ten rok

Komentarze

  1. A mi się podobała, choć z całą pewnością nie jest to książka idealna. Jak piszesz - w gruncie rzeczy dzieje się niewiele, świat poznajemy słabo. Z drugiej strony podoba mi się sposób w jaki tę książkę napisano, sam pomysł na fabułę i stworzony klimat powieści zrobiły na mnie naprawdę dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie cieszę się, że spodobała Ci się bardziej niż mi. :P

      Usuń
  2. Brzmi jak masakra, nie sięgnę raczej, chociaż ciekawi mnie ten świat.
    Ale wielki plus za nawiązanie do Millera (chyba, że to przypadek) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale chyba nie zrozumiałam o co chodzi z tym Millerem. ;)

      Usuń
    2. Miller kiedyś powiedział coś w rodzaju "mężczyznę ocenia się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy" :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

O dziewczynie, która miała Pecha

- "Szamanka od umarlaków" Martyna Raduchowska Jakie są minusy czytania nowości? Ano takie, że jeśli jest to jakiś tom serii, to potem trzeba czekać na kolejny. Na szczęście wydanie "Szamanki od umarlaków", które dziś opisuję, jest drugim wydaniem, także tom drugi jest już od dawna dostępny! 

Jak wyglądało życie konia w XIX wieku?

- "Black Beauty" Anna Sewell Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o książce, którą czytałam w języku niepolskim - angielskim. Książka ta nie jest długa, a w dodatku przystosowana do czytania w języku angielskim dla początkujących. Dlaczego czytam w innym języku? Myślę, że oglądając filmy czy czytając książki w obcym języku, bardziej się do niego przystosowujemy, możemy się sprawdzić czy rozumiemy i też w pewien sposób lepiej go przyswajamy, a także zwiększamy nasz zasób słów.  Widzicie same plusy! :D

Walka, walka i jeszcze raz walka, czyli „Rozkaz zagłady” Jamesa Dashnera

Dziś opowiem co nieco o książce, która jest prequelem, połowicznym, a zarazem czwartym tomem (według okładki) serii „Więzień Labiryntu”. Choć główną część serii czytało wielu (czy tylko ja myślałam, że to trylogia?), myślę, że nie wszyscy sięgnęli po inne książki dotyczące tego uniwersum. I może to i dobrze?