Przejdź do głównej zawartości

"Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu" John Flanagan

"Zwiadowcy" to taki mój drugi czytelniczy grzeszek, zaraz po "Zmierzchu", czyli seria, którą wszyscy znają, ale nie ja. Z tą różnicą, że saga Stephenie Meyer nie wszystkim się spodobała, a o serii Johna Flanagana nie usłyszałam nic złego. Więc miałam co do niej pewne oczekiwania, a jak wyszło?

Tytuł: Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu Cykl: Zwiadowcy
Tom: 1
Autor: John Flanagan
Liczba stron: 320
Kategoria: młodzieżowe
Wydawnictwo: Jaguar

Will jest podopiecznym barona Aralda, wkrótce jednak będzie musiał opuścić zamek, aby zacząć kształcić się u jednego z Mistrzów Sztuk. Chłopiec bardzo chciałby dostać się do Szkoły Rycerskiej, jednak niewielki wzrost i wątła postura uniemożliwiają mu to. Postanawia jednak dołączyć się do tajemniczych Zwiadowców i zaczyna naukę u Halta.

Książka nie jest długa, nie jest skomplikowana, a wręcz może i za prosta, a styl autora lekki, dzięki czemu czyta się ją szybko, jednak nie do końca spełniła ona moje oczekiwania. Mam wrażenie, że nie jest to mój target wiekowy, a gdybym przeczytała tę książkę trochę wcześniej, bardziej przypadłaby mi ona do gustu. I być może ma na to wpływ fakt, że główny bohater jest młodszy ode mnie. 

Brakowało mi też czegoś co by mnie zaskoczyło, czegoś czego bym się nie spodziewała albo czegoś co by mnie ruszyło. Myślę, że książka ta jest skierowana do młodszych czytelników także dlatego, że autor zbytnio nie ranił swoich postaci, nie znajdziecie tutaj również brutalności, skutkiem czego ja nie miałam się o co martwić i wiedziałam, że nic złego się nie stanie, a wszelkie obrażenia się wygoją.

Postaci pojawiło się tutaj trochę, przyznam, że spodziewałam się, że przyjdzie mi poznać głównie zwiadowców, a tak naprawdę całkiem sporą rolę odegrali również inni podopieczni barona, z którymi Will wciąż utrzymuje kontakt. Ale niestety nikt nie wzbudził we mnie większej sympatii, a ich losy poznawałam bez zbytnich emocji.

Sam pomysł na fabułę jest ciekawy, mamy wygnanego barona, który chce się zemścić i gromadzi armię złożoną z potworów zwanych wargalami. Do jego szeregów należą również dwa kalkary - kreatury, które bardzo ciężko pokonać, między innymi dlatego, że ich wzrok paraliżuje. W międzyczasie w dziwnych okolicznościach giną różne ważne osobistości, jak to się wszystko skończy?

Nie ubawiłam się przy tej pozycji tak jakbym chciała, choć nie była zła, poleciłabym ją głównie młodszej młodzieży. Sama dam drugą szansę "Zwiadowcom" (właściwie to już zaczęłam drugi tom) i mam nadzieję, że z czasem seria bardziej przypadnie mi do gustu i zrozumiem wreszcie te zachwyty, w końcu bohaterowie też powinni się zestarzeć i dorosnąć.

Książka bierze udział w wyzwaniu Olimpiada Czytelnicza.

Komentarze

  1. Tak, zdecydowanie dla młodszej młodzieży, ja sama zaczynając przygodę z tą serią miałam hmmm... 13 lat. Wtedy byłam zachwycona, ale teraz, sama nie wiem czy książka byłaby dla mnie równie magiczna i wciągająca co kiedyś 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mam nadzieję, że dalszym częściom uda się mnie oczarować, w końcu wielu osobom do dziś podoba się ta seria i te najnowsze tomy, mam nadzieję, że mniej w tym sentymentu, a więcej innych odczuć. :P

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawie :D Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ciekawie, jednak niestety nie do końca jest to mój target wiekowy. :(

      Usuń
  3. Sięgnęłam po nią parę lat temu. Pierwszy tom to dla mnie absolutnie wystarczająco - miła młodzieżówka, ale jednak dla mnie to za mało i tyle. Niemniej, młodszym osobom zawsze polecam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już sięgnęłam po tom drugi i liczę, że z czasem będzie lepiej, zwłaszcza, że wiele osób do dziś uwielbia tę serię i jej najnowsze tomy, choć jeśli się nic nie zmieni być może nie skończę tej serii, aczkolwiek raczej staram się kończyć. :P

      Usuń
  4. O, uznajecie mnie za młodszą młodzież, fajnie :D
    Ja uwielbiam, kocham, ubóstwiam tę serię i w ogóle wszystko co wyjdzie spod pióra autora (tylko z Kalderą się wydawnictwo nie popisało, zmieniając tłumacza i ten tytuł najgorzej mi się kojarzy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, zawsze znajdą się wyjątki, ale jeśli chcesz możesz zaliczać się do młodszej młodzieży. :P
      No mnie niestety nie zachwycił pierwszy tom, ale liczę, że z czasem i ja będę się zaliczać do ulubieńców tego autora. :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

"Miłość w czasach zarazy" Gabriel García Márquez

Pod koniec roku szkolnego musiałam zrobić projekt na język hiszpański. Tematy były przeróżne, ale jako fanka książek nie mogłam przejść obojętnie obok tematu na esej związanego z literaturą hiszpańskojęzyczną. I właśnie w ten sposób zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam żadnej lektury, która wpisywałaby się w ten temat. ŻADNEJ! W książkach siedzę już od jakiegoś czasu, ale okazuje się, że niestety są to głównie angielskojęzyczne pozycje. Jednak poszerzanie książkowych horyzontów to już temat na inny post. W każdym razie miałam niewiele czasu, a trzeba było wybrać jakieś ciekawe i przede wszystkim najlepiej jakieś dość znane pozycje. I tak właśnie "Miłość w czasach zarazy" trafiła w moje ręce. :)

Czwarte urodziny Literkowego Melonika!

Ten rok minął naprawdę szybko. Prawdę mówiąc piszę tego posta zaledwie dzień przed tą pamiętną datą, bo czas tak szybko zleciał, że nawet nie miałam okazji wyczekiwać tego dnia. Pewnie znów mogłabym napisać, że nie wierzę, że wytrwałam tutaj już cztery lata ze względną regularnością. Kiedy zakładałam Melonika byłam tylko smarkulą, która szukała swojego miejsca w tym świecie (nawiasem mówiąc wciąż szukam). Czytałam dużo, więc chciałam się z tym o kimś dzielić. Chciałam też pisać o tym co mi w głowie siedzi, zainspirowana blogami-pamiętnikami. Jeśli mnie śledzicie, to pewnie wiecie, że na to drugie nie decyduję się za często. Chyba wciąż mam problem z wyrażaniem swojej opinii publicznie. Z książkami jednak jest inaczej. W końcu nikt nie ma nic do powiedzenia w temacie mojego odbioru książki. Nie będę ukrywać, że moje recenzje były i będą subiektywne, bo żadnym krytykiem nie jestem.  Przez cztery lata dużo się nauczyłam w kwestii publikowania w Internecie. Nie tylko od tej technicznej...

Podsumowanie maja

Jak to zwykle po maju bywa, na blogach pojawia się masa postów podsumowujących ten miesiąc. Ci, którzy śledzą mego bloga od dłuższego czasu, wiedzą, że nigdy nie praktykowałam comiesięcznych podsumowań. Jednak postanowiłam to zmienić, ale u mnie, posty tego typu, nie będą dotyczyły głównie książek, ale innych ciekawych rzeczy, które poznałam w tym miesiącu i  którymi chciałabym się z Wami podzielić. A jeśliby jednak kogoś interesowało jaki jest mój czytelniczy wynik to odpowiedź brzmi (bodajże) trzy książki.