Przejdź do głównej zawartości

Co ostatnio czytałam? (część 1)

Macie tak czasem, że odkładacie pewne rzeczy na później? A potem na jeszcze później. Aż wreszcie zbierze się naprawdę spora kupka zaległości i nie wiadomo w co ręce włożyć? Ja tak mam z recenzjami niektórych książek, a im dłużej z tym zwlekam tym coraz gorzej pamiętam, co chciałam napisać. Źle to też wpływa na moją chęć czytania, bo jak chcę zacząć kolejną książkę jakiś głosik z tyłu woła, że nie powinnam tego robić, bo wszystkie wątki mi się pomieszają. Jednak nie potrafię sobie odpuścić pewnych pozycji, bo chciałabym, aby znalazły się tutaj, na blogu. Dlatego dzisiaj chciałabym pokrótce napisać o paru książkach, które przeczytałam już jakiś czas temu, a do których prawdziwych recenzji napisania nie mogłam się zmobilizować.


1. "Bóg urojony" Richard Dawkins
Jest to niewątpliwie książka z gatunku, po który nie sięgam jakoś często. Prawdę mówiąc nie wiem czy nie jest to pierwsza książka popularnonaukowa, którą przeczytałam w swoim krótkim życiu. A sama tematyka, to w ogóle bardzo ciekawa i ciągle na językach, bo jak to w końcu jest z tym Bogiem? Myślę, że pozycja ta jest warta przeczytania i myślę, że mnie w pewnym stopniu pomogła znaleźć moje zdanie na ten temat. Nie będę ukrywać, że autor jest ateistą, zresztą nie ciężko to znaleźć, więc ta książka jest w pewnym stopniu krytyką religii, ale co istotne, temat ten został w naprawdę naukowy sposób przedstawiony. To nie jest tylko opinia Dawkinsa na temat religii, ale znajdziecie tutaj naprawdę wiele przeróżnych argumentów, które dają do myślenia. Polecam wszystkim, i wierzącym, i niewierzącym. Bo jeśli naprawdę wierzysz, to żadna książka tego nie zmieni, a jeśli jednak otworzy oczy na pewne sprawy, to chyba dobrze, bo czy nie lepiej nie być już tym zaślepionym człowiekiem? 

2. "Uratuj mnie" Guillaume Musso
Moim jednym wielkim wyrzutem sumienia są książki Musso, bo to już druga, którą czytałam. Ba! Druga, którą dostałam  na urodziny (pierwszą w 2018 - "Jutro") i o ani jednej nic nie napisałam, a obie mi się naprawdę podobały. Dlatego dzisiaj chcę wspomnieć co nieco, zwłaszcza o tej z tegorocznych urodzin. Przede wszystkim pióro tego autora kojarzyło mi się z piórem Sparksa czy innego autora romansów, a okazuje się, że nie jest to do końca prawda. Oczywiście w obu pojawił się wątek romantyczny, ale bardzo mnie zaskoczyło, że autor poruszył sferę irracjonalną i sprawiło, że książki te nie są typowe i przesłodzone, pamiętam nawet jak na początku nie ogarnęłam, że to nie jest tylko realizm i myślałam, że autor się po prostu pomylił, a jakie było moje zaskoczenie, gdy wreszcie zrozumiałam o co chodzi! Przy obu bawiłam się nieźle. I pewnie kiedyś wrócę do tego autora. Dlatego jeśli szukacie takiego typowego romansu, który wcale takim typowym romansem nie jest, to "Uratuj mnie" się nada. I "Jutro" też.

3. "Kim Dzong Il. Przemysł propagandy" Paul Fischer
To już druga książka w tym zestawieniu z gatunku, po który nie sięgam. Tym razem chodzi oczywiście o reportaże. I może to dlatego, tak zwlekam z recenzjami tego typu książek, bo podświadomie wiem, że to nie do końca moje wody i nie mam porównania do innych pozycji tego typu. W każdym razie nic nie stoi na przeszkodzie, abym teraz ją Wam przybliżyła. Tematyka tej książki bardzo mnie ciekawiła, no bo przed przeczytaniem jej nie wiele wiedziałam o Korei Północnej, poza tym, że raczej nie chciałabym spędzać tam wakacji. Fischer opisuje historię dwójki mieszkańców Korei Południowej, którzy zostali porwani (tak! dobrze czytacie porwani, czy to nie jest scena jak z filmu?) na zlecenie Kim Dzong Ila. Styl autora jest naprawdę przyjemny do czytania, bo autor nie używa jakiegoś wyszukanego słownictwa, jednak świadomość, że nie jest to fikcja sprawia, że lektura ta do najłatwiejszych nie należy i może szokować. Krótko mówiąc jest to reportaż, który przekonał mnie do reportaży. Dlatego jeśli jakieś polecacie, to nie bójcie się wspomnieć, o tym w komentarzu!

4. "Nerve" Jeanne Ryan
Jest to jedna z 19 książek na ten rok, więc chciałabym co nieco o niej napisać. Po za tym, to już czwarta książka z tej listy (swoją drogą, to wszystkie książki z tej części listy posiadam), którą mam na półce/ czytniku, którą przeczytałam, a nie zrecenzowałam. Może te terminy oddania do biblioteki rzeczywiście potrafią zmotywować? W każdym razie wspominałam już, że "Nerve" to książka, którą zechciałam przeczytać od momentu, kiedy po raz pierwszy o niej usłyszałam. Wiecie wielka gra, w której dostajesz zadania i musisz je wykonywać, a wszyscy Cię obserwują. No mnie to zainteresowało. Do tego stopnia, że nawet ją sobie kupiłam, a zazwyczaj tego nie robię (co prawda wpływ na tę decyzję miało również to, że nie była dostępna w żadnej z bibliotek). Już przed lekturą spotkałam się z opiniami żeby się nie nastawiać, bo to nie jest jakaś super książka. I wiecie co? Rzeczywiście, do fajerwerków trochę jej brakuje, ot takie przyjemne czytadło, o którym szybko się zapomina, choć muszę przyznać, że po trzech miesiącach od lektury (wow, właśnie dzisiaj dokładnie mijają trzy miesiące) całkiem wiele jestem w stanie sobie przypomnieć. Podsumowując jest to literatura typowo rozrywkowa i to nawet nie jakaś na najwyższym poziomie, jednak jeśli akurat nie macie niczego pod ręką, a tę pozycję akurat tak, to można sięgnąć, bo nie jest to zła książka.

5. "Geekerella" Ashley Poston
O tej pozycji początkowo nie miałam zamiaru pisać, bo czytałam ją w języku angielskim, więc to co zrozumiałam to moje, jednak stwierdziłam, że mogę sobie pozwolić na taką "niepełnoprawną minirecenzję". No i również znajduje się na mojej liście 19 książek na ten rok (widzicie, wcale nie jestem aż taka słaba w tym moim wyzwaniu). Jest to pierwsza książka normalnych rozmiarów (bo pierwszą-pierwszą było chyba "Black Beauty"), którą przeczytałam w języku angielskim i bardzo polecam zaczynać przygodę z innym językiem od młodzieżówek lub po prostu pozycji lekkich. Sama "Geekerella" była naprawdę przyjemną lekturą, ale nie znajdziecie tutaj jakichś głębszych myśli, również jest to literatura rozrywkowa, choć bardziej mi się podobała niż wspomniane "Nerve", bo miała taką pozytywną energię w sobie, no i to retelling Kopciuszka! A musicie wiedzieć, że ja bardzo lubię retellingi, zwłaszcza te Kopciuszkowe. Książka porusza też współczesną tematykę fandomów, fanów i ogólnie bycia Geekiem, czego można się domyślić już po samym tytule. 

6. "Madame" Antoni Libera
Ta książka została mi polecona przez osobę, której zdanie bardzo szanuję i zaczęłam ją w języku angielskim. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że to nie jest wcale taka prosta lektura, a jeśli chcę w pełni ją zrozumieć, to warto przerzucić się na oryginał (bo to książka polska), więc szybko poleciałam do biblioteki. I jak bardzo szanuję tę osobę i cenię sobie jej zdanie, tak gust książkowy mamy chyba zupełnie inny, bo to już druga polecona powieść, która po prostu nie przypadła mi do gustu (pierwsza to "Miłość w czasach zarazy"), co prawda w międzyczasie czytałam też swój pierwszy reportaż, o którym już wspominałam, również z polecenia tej osoby, więc nasze gusty czytelnicze mają jakieś punkty wspólne. Co mi nie podpasowało w "Madame"? Była to bardzo powolna historia, żeby nie powiedzieć, że nużąca. I żeby nie było, ja zdaję sobie sprawę, że to nie jest taka typowa literatura dla mas. Język w tej książce jest bardzo poetycki i nieraz nawiązuje ona do wielu dzieł z różnych dziedzin artystycznych. Jednak dla mnie działo się tu zdecydowanie za mało. Jednak warto zwrócić uwagę na coraz mniej popularne opisywanie miłości. Wiecie, teraz wszystko dzieje się tak szybko, jedno spojrzenie i już wielka miłość. Tutaj główny bohater zaczyna czuć coś do swojej nauczycielki francuskiego i wszystkie jego uczucia i rozterki zostały przedstawione naprawdę realistycznie. Ale może rzeczywiście coś w tym jest, że nasze życie nam nie wystarcza, dlatego sięgamy po książki i nie do końca oczekujemy od nich realizmu, bo ilu z Was przeżyło takie historie jakie można znaleźć w typowych książkach obyczajowych? Innym ciekawym elementem tej powieści jest czas akcji, bowiem wszystko dzieje się w PRL-u.

To już wszystko na dziś, choć to wciąż nie jest koniec mojej listy wyrzutów sumienia (jednak pewien kamień spadł już z serca). Postanowiłam podzielić ją jednak na dwie części. Po części dlatego, że pewnie nikt nie lubi czytać zbyt długich postów, a ten ma już z ponad 1300 wyrazów, a po części dlatego, że jest już całkiem późno (na tyle późno, że post pojawi się dopiero jutro - w niedzielę) i kolejnymi pozycjami zajmę się po prostu w następny weekend. Mam nadzieję, że znaleźliście coś dla siebie, bo w tej części jest naprawdę duże rozróżnienie gatunkowe, a może wszystkie z tych pozycji macie już za sobą?

Komentarze

  1. Ja Nerve nie czytałam, ale oglądałam. Faktycznie, fajerwerków nie ma, ale nie uważam tego za czas stracony. :)

    Zapraszam do siebie > http://hiddenxguns.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie chyba niewiele więcej wyciągniesz z książki. ;)

      Usuń
  2. "Madame" czytałam na studia, zrobiła ogromne wrażenie na większości moich kolegów i koleżanek.
    "Nerve" oglądałam film, ale nie zrobił na mnie wrażenia i nie czuję potrzeby sięgania po książkę.
    Natomiast "Przemysł propagandy" jak dziwnie by to nie zabrzmiało to książka, która jest wysoko na liście moich ulubionych. Jest bardzo ciekawa, zawiera zaskakująco wiele informacji, których nie ma w książkach, które bardziej bezpośrednio dotyczą samej Korei Północnej i chociaż to reportaż momentami czyta się ją jak powieść szpiegowską.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak w Twoich oczach wypadła "Madame"? Widzę, że wszyscy oglądali już "Nerve" i tylko mnie wciąż trzymało postanowienie "najpierw film - potem książka". :D W takim razie cieszę się, że właśnie od takiego reportażu zaczęłam, który mnie tylko zachęcił do tego gatunku. Polecasz jakieś inne reportaże dotyczące tej tematyki? ;)

      Usuń
  3. Żadnej z tych powieści nie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może nabrałaś na którąś ochoty czy zupełnie nie Twoje klimaty? :P

      Usuń
  4. Nie czytałam żadnej z tych książek.
    Może spróbuj zapisywać sobie odczucia dotyczące książek? Łatwiej będzie Ci pisać recenzje. Sama tak mam, że jeśli nie zrobię notatek to wiele zapominam z uczuć i myśli mi towarzyszących przy czytaniu, jeśli nie siądę do czytania od razu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o tym, ale w trakcie czytania jakoś nigdy mi nie po drodze z kartką, a telefonem wolałabym się nie rozpraszać, z kolei po zakończeniu też jakoś nie mogę się przemóc, no spróbuję przy następnej przeczytanej powieści, zobaczymy jak to wyjdzie. :P

      Usuń
  5. Oj tak, często mam tak, że coś przeczytam, a potem ciężko się zebrać do opisania tego.
    Z tego zaś czytałem tylko Dawkinsa. Swego czasu zrobiła na mnie spore wrażenie, dzisiaj już niekoniecznie. Acz uważam, że pisarzem i biologiem jest zdecydowanie dobrym. Tylko inne jego pozycje, gdzie mniej wchodzi na nieswoje poletko, są dużo lepsze. Na przykład "Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa", "Najwspanialsze widowisko świata", czy "Rozplatanie tęczy" (tę ostatnią polecam szczególnie Tobie, bo to nie jest książka ściśle biologiczna - rozprawia się z popularnym mitem, że nauka, objaśniając świat, zabija jego piękno).
    Ale dzięki za przypomnienie, może przypomnę sobie i opiszę sobie wrażenia. Wtedy tu podrzucę, jeśli jest zainteresowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozycje już dodane do mojej listy "do przeczytania", dzięki za polecenie!
      Z chęcią przeczytam Twoje wrażenie, więc nie krępuj się i podrzucaj. ;)

      Usuń
  6. Żadna książka nie jest w moim typie :D Niestety żadnego reportażu też nie polecę, bo nie czytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w drugiej części znajdziesz coś dla siebie o ile w końcu się zabiorę do jej napisania. :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

O dziewczynie, która miała Pecha

- "Szamanka od umarlaków" Martyna Raduchowska Jakie są minusy czytania nowości? Ano takie, że jeśli jest to jakiś tom serii, to potem trzeba czekać na kolejny. Na szczęście wydanie "Szamanki od umarlaków", które dziś opisuję, jest drugim wydaniem, także tom drugi jest już od dawna dostępny! 

Jak wyglądało życie konia w XIX wieku?

- "Black Beauty" Anna Sewell Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o książce, którą czytałam w języku niepolskim - angielskim. Książka ta nie jest długa, a w dodatku przystosowana do czytania w języku angielskim dla początkujących. Dlaczego czytam w innym języku? Myślę, że oglądając filmy czy czytając książki w obcym języku, bardziej się do niego przystosowujemy, możemy się sprawdzić czy rozumiemy i też w pewien sposób lepiej go przyswajamy, a także zwiększamy nasz zasób słów.  Widzicie same plusy! :D

Walka, walka i jeszcze raz walka, czyli „Rozkaz zagłady” Jamesa Dashnera

Dziś opowiem co nieco o książce, która jest prequelem, połowicznym, a zarazem czwartym tomem (według okładki) serii „Więzień Labiryntu”. Choć główną część serii czytało wielu (czy tylko ja myślałam, że to trylogia?), myślę, że nie wszyscy sięgnęli po inne książki dotyczące tego uniwersum. I może to i dobrze?