Przejdź do głównej zawartości

Niezwykłe miasteczko - Salem

Dziś przychodzę do Was z recenzją ''Miasteczka Salem'', czyli pierwszej książki Stephena Kinga jaką miałam okazję przeczytać. Na początku muszę się przyznać, że leżała u mnie od końca czerwca, a zabrałam się za nią dopiero niedawno. Dlaczego? Sama nie wiem, może dlatego, że nie czytałam jeszcze typowych horrorów i jakoś mnie do nich nie ciągnęło? Cieszę się jednak, że w końcu się przemogłam i teraz mogę podzielić się z Wami moją opinią. A kto wie może kiedyś sięgnę po inne książki Kinga, na dzień dzisiejszy raczej fantastykę.

Tytuł: Miasteczko Salem
Autor: Stephen King
Liczba stron: 528
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Książka opowiada o małym miasteczku w stanie Maine w Ameryce, w którym zaczęli znikać i umierać ludzie w dziwnych okolicznościach. Ponadto, nad miasteczkiem stoi opuszczony dom Marstenów, który ''obserwuje'' co się dzieje u jego podnóża...
Ciekawym zabiegiem, jaki można zaobserwować w tej książce jest to, że poznajemy życie mieszkańców od ''środka''. 
Oczywiście w książce nie zabrakło grozy. Nie chodzi mi tu o jakieś niestworzone stwory czy coś w tym stylu, chodzi mi o normalne rzeczy na które możemy zobaczyć z innego punktu widzenia. Szafa, duża, mała, chyba nikt się nie boi zwykłej szafy, prawda?
A jeżeli dodam, że patrzymy na nią w nocy, słyszymy dziwne odgłosy, a na dodatek drzwi otworzyły się ze straszliwym skrzypnięciem... Brzmi straszniej? Jest to książka, w której możecie znaleźć naprawdę wiele sytuacji, które napawają trwogą, tą ''drugą'' trwogą, której pochodzenia często nie jesteśmy w stanie wyjaśnić.

Jak wcześniej wspominałam poznajemy miasteczko i ludzi w nim mieszkający od ''środka'', pewnie się zastanawiacie o co mi chodziło. Mianowicie, nie śledzimy losów tylko głównych bohaterów, ale też tych pobocznych. Możemy się dowiedzieć co robiła jakaś rodzina danego dnia, kiedy pierwszoplanowi bohaterowie nie mają o tym pojęcia. Co pozwala lepiej zrozumieć co w tym Salem się właściwie dzieje.

"Taki właśnie był pożytek z niepłakania; płakać znaczyło tyle co wysikać wszystko na ziemię.''
                                                                                          "Miasteczko Salem" Stephen King

Bohaterów jest naprawdę wielu, a każdy opisany z imienia i nazwiska, muszę się przyznać, że wielu z nich długo nie kojarzyłam i nawet po przeczytaniu mam z tym problemy. Z tych ważniejszych

bohaterów poznajemy: pisarza Bena Mearsa, nauczyciela, który uwielbia swój zawód, Matta Burke, bardzo odważnego chłopca, Marka Petriego, przemiłą i sympatyczną dziewczynę Susan Norton, ojca Callahana oraz doktora Jimmy'ego. To głównie ich losy śledzimy. Postacie są wykreowane, o każdej można co nieco powiedzieć.

Jednymi z najbardziej intrygujących rzeczy w tej książce (w tym wydaniu) są: okładka, Ci którzy przeczytali, pewnie skojarzyli ją z wieloma rzeczami, oraz prolog, który dopiero pomiędzy środkiem, a końcem książki rozgryzłam.
Jest to książka dobra, na razie nie mam porównania do innych książek Kinga, a także innych horrorów, ale wiem, że w moim odczuciu niektóre rzeczy były naprawdę straszne, czyli zadanie jako gatunku horror zostało wykonane. Książkę tą mogę polecić z każdemu, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi takie tematy, choć czasem warto przeczytać coś innego od codziennej tematyki.

Na koniec dodam na ''rozluźnienie'' już informację niezwiązaną z książką, być może ktoś już wie, dziś jest Światowy Dzień Uśmiechu, tak więc nie zapomnijcie przez te ostatnie godziny tego dnia uśmiechnąć się przynajmniej raz! Pamiętajcie też, że śmiech to zdrowie i nie zapominajcie o ''rogaliku'' na twarzy przez całe życie! :)

Komentarze

  1. King ❤
    Akuratnie Miasteczko Salem nie powaliło mnie aż tak jakby mogło, pewnie dlatego że nie spodziewałam się ze w Jerusalem sprawcami tych wszystkich wydarzeń będą takie, a nie inne postaci fantastyczne. Niemniej baaardzo polubiłam wątek Bena i Susan oraz małego Marka ☺
    Z twórczości Mistrza polecam cieplutko Cmętarz zwieżąt oraz To 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszłości zamierzam sięgnąć po kolejne książki Kinga i pewnie szybciej przeczytam ''Cmętarz zwiżąt'' niż ''To'', bo po Twojej recenzji wnioskuje, że jest straszna, a ja horrorów raczej unikam, ale może sięgnę. Kto wie? :D

      Usuń
    2. Tak już pomijając strach, "To" jest dość pokaźnych rozmiarów :D Naprawdę warto przeczytać tę cegłę, ale potrzeba na nią trochę więcej skupienia i czasu..

      Usuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

"Miłość w czasach zarazy" Gabriel García Márquez

Pod koniec roku szkolnego musiałam zrobić projekt na język hiszpański. Tematy były przeróżne, ale jako fanka książek nie mogłam przejść obojętnie obok tematu na esej związanego z literaturą hiszpańskojęzyczną. I właśnie w ten sposób zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam żadnej lektury, która wpisywałaby się w ten temat. ŻADNEJ! W książkach siedzę już od jakiegoś czasu, ale okazuje się, że niestety są to głównie angielskojęzyczne pozycje. Jednak poszerzanie książkowych horyzontów to już temat na inny post. W każdym razie miałam niewiele czasu, a trzeba było wybrać jakieś ciekawe i przede wszystkim najlepiej jakieś dość znane pozycje. I tak właśnie "Miłość w czasach zarazy" trafiła w moje ręce. :)

Czwarte urodziny Literkowego Melonika!

Ten rok minął naprawdę szybko. Prawdę mówiąc piszę tego posta zaledwie dzień przed tą pamiętną datą, bo czas tak szybko zleciał, że nawet nie miałam okazji wyczekiwać tego dnia. Pewnie znów mogłabym napisać, że nie wierzę, że wytrwałam tutaj już cztery lata ze względną regularnością. Kiedy zakładałam Melonika byłam tylko smarkulą, która szukała swojego miejsca w tym świecie (nawiasem mówiąc wciąż szukam). Czytałam dużo, więc chciałam się z tym o kimś dzielić. Chciałam też pisać o tym co mi w głowie siedzi, zainspirowana blogami-pamiętnikami. Jeśli mnie śledzicie, to pewnie wiecie, że na to drugie nie decyduję się za często. Chyba wciąż mam problem z wyrażaniem swojej opinii publicznie. Z książkami jednak jest inaczej. W końcu nikt nie ma nic do powiedzenia w temacie mojego odbioru książki. Nie będę ukrywać, że moje recenzje były i będą subiektywne, bo żadnym krytykiem nie jestem.  Przez cztery lata dużo się nauczyłam w kwestii publikowania w Internecie. Nie tylko od tej technicznej...

Podsumowanie maja

Jak to zwykle po maju bywa, na blogach pojawia się masa postów podsumowujących ten miesiąc. Ci, którzy śledzą mego bloga od dłuższego czasu, wiedzą, że nigdy nie praktykowałam comiesięcznych podsumowań. Jednak postanowiłam to zmienić, ale u mnie, posty tego typu, nie będą dotyczyły głównie książek, ale innych ciekawych rzeczy, które poznałam w tym miesiącu i  którymi chciałabym się z Wami podzielić. A jeśliby jednak kogoś interesowało jaki jest mój czytelniczy wynik to odpowiedź brzmi (bodajże) trzy książki.