Przejdź do głównej zawartości

"Zanim się pojawiłeś"


 Wczoraj miałam okazję zobaczyć dobry film, w moim mniemaniu, chodzi mi o (jak tytuł posta wskazuje) ''Zanim się pojawiłeś'', który wyreżyserowała Thea Sharrock, dodam jeszcze, że na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Jojo Moyes. Niestety najpierw obejrzałam film, ale mam nadzieję, że uda mi się przeczytać i książkę. Zdaję sobie sprawę, że pewnie większość z Was już słyszała o tym filmie, ale może ktoś jednak o nim jeszcze nie słyszał?

 O czym jest fabuła? O dwóch ludziach, którzy po pewnym czasie zaczynają coś do siebie czuć. Brzmi schematycznie prawda? W takim razie co odróżnia ten film od innych? Ano fakt, że nie jest to tylko zwykła przesłodzona, romantyczna komedia, choć coś w sobie z romantyczności też ma, ale jest to dramat, a także produkcja, która zmusza do refleksji. Mianowicie ta para młodych ludzi to Will Traynor (Sam Claflin), przystojny, zamożny mężczyzna, żyjący szczęśliwie do czasu wypadku, podczas którego zostaje sparaliżowany, skutkiem czego może poruszać tylko częściami ciała od szyi w górę. Kiedyś mógł robić wszystko, a teraz niewiele, co potwierdza fakt, że trzeba szanować swoje życie i przeżyć je jak najlepiej. Poznajemy również Lou Clark (Emilia Clarke), uroczą dziewczynę pochodzącą z prostej rodziny (uwielbiającą rajstopy w paski), o ekscentrycznym wyglądzie i dobrym sercu, która zostaje zatrudniona do opieki nad Willem, wiecznie się uśmiechająca i ruszająca brwiami (poważnie!). Oprócz rodziny tych dwojga poznajemy również lekarza (fizjoterapeutę) Nathana oraz chłopaka Lou - Nevilla Patricka, który czasmi miałam wrażenie żył tylko sportem.
Można powiedzieć, że akcja rozkręca się kiedy Lou dowiaduje się, że Will chce popełnić samobójstwo, więc dziewczyna próbuje go przekonać, że życie jest jednak fajne i żeby z nią został. Jeśli chcecie wiedzieć czy jej się uda czy nie, zapraszam do seansu!
Ogólnie film jest dobry, znajdziecie w nim coś z komedii i z dramatu, mnie rozśmieszył i wzruszył. Jedyne co mnie nurtuje to końcówka. Właśnie tutaj może pojawić się spojler. Każdy ma prawo decydowania o swoim losie, ale co sądzicie o decyzji Willa? Też macie wrażenie, że postąpił trochę samolubnie w stosunku do Lou (która naprawdę go kochała), rodziców, Nathana? Zdaję sobie sprawę, że borykał się z wieloma problemami, ale kto wie czy za parę lat (no może kilkanaście) nie będzie się dało ''naprawić'' rdzenia kręgowego? A Wy co o tym sądzicie?
Jakie są Wasze wrażenia po obejrzeniu filmu?

Komentarze

Warto zajrzeć!

"Miłość w czasach zarazy" Gabriel García Márquez

Pod koniec roku szkolnego musiałam zrobić projekt na język hiszpański. Tematy były przeróżne, ale jako fanka książek nie mogłam przejść obojętnie obok tematu na esej związanego z literaturą hiszpańskojęzyczną. I właśnie w ten sposób zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam żadnej lektury, która wpisywałaby się w ten temat. ŻADNEJ! W książkach siedzę już od jakiegoś czasu, ale okazuje się, że niestety są to głównie angielskojęzyczne pozycje. Jednak poszerzanie książkowych horyzontów to już temat na inny post. W każdym razie miałam niewiele czasu, a trzeba było wybrać jakieś ciekawe i przede wszystkim najlepiej jakieś dość znane pozycje. I tak właśnie "Miłość w czasach zarazy" trafiła w moje ręce. :)

Czwarte urodziny Literkowego Melonika!

Ten rok minął naprawdę szybko. Prawdę mówiąc piszę tego posta zaledwie dzień przed tą pamiętną datą, bo czas tak szybko zleciał, że nawet nie miałam okazji wyczekiwać tego dnia. Pewnie znów mogłabym napisać, że nie wierzę, że wytrwałam tutaj już cztery lata ze względną regularnością. Kiedy zakładałam Melonika byłam tylko smarkulą, która szukała swojego miejsca w tym świecie (nawiasem mówiąc wciąż szukam). Czytałam dużo, więc chciałam się z tym o kimś dzielić. Chciałam też pisać o tym co mi w głowie siedzi, zainspirowana blogami-pamiętnikami. Jeśli mnie śledzicie, to pewnie wiecie, że na to drugie nie decyduję się za często. Chyba wciąż mam problem z wyrażaniem swojej opinii publicznie. Z książkami jednak jest inaczej. W końcu nikt nie ma nic do powiedzenia w temacie mojego odbioru książki. Nie będę ukrywać, że moje recenzje były i będą subiektywne, bo żadnym krytykiem nie jestem.  Przez cztery lata dużo się nauczyłam w kwestii publikowania w Internecie. Nie tylko od tej technicznej...

Podsumowanie maja

Jak to zwykle po maju bywa, na blogach pojawia się masa postów podsumowujących ten miesiąc. Ci, którzy śledzą mego bloga od dłuższego czasu, wiedzą, że nigdy nie praktykowałam comiesięcznych podsumowań. Jednak postanowiłam to zmienić, ale u mnie, posty tego typu, nie będą dotyczyły głównie książek, ale innych ciekawych rzeczy, które poznałam w tym miesiącu i  którymi chciałabym się z Wami podzielić. A jeśliby jednak kogoś interesowało jaki jest mój czytelniczy wynik to odpowiedź brzmi (bodajże) trzy książki.