Przejdź do głównej zawartości

Mroczna strona Kanady

Nie pojawiła się tutaj jeszcze żadna recenzja reportażu, a to wszystko dlatego, że czułam się niewystarczająco kompetentna. Co prawda wciąż się taka nie czuję, ale zaczęłam więcej czytać literatury faktu i doszłam do wniosku, że chcę i o niej pisać. Szczególnie, że są to książki warte polecenia. Kto wie, może i mnie uda się przekonać kogoś do sięgnięcia po nonfiction? 

Tytuł: 27 śmierci Toby'ego Obeda
Autor: Joanna Gierak-Onoszko
Liczba stron: 343
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Dowody na Istnienie

W Europie i pewnie w wielu innych miejscach na świecie panuje wyidealizowany obraz Kanady. Już po przeczytaniu paru pierwszych rozdziałów byłam tak wstrząśnięta tym, że nigdy nie słyszałam o tym co tam się działo w zeszłym wieku, że zaczęłam pytać ludzi mi znajomych czy może oni mają jakiekolwiek pojęcie na ten temat. Może ja po prostu nie słuchałam na jakiejś lekcji historii? Ale okazuje się, że nie w tym leży problem. Krzywdy te wyszły na światło dzienne dopiero niedawno i sama Kanada powoli próbuje je zaleczyć, więc pewnie nie ma w tym nic dziwnego, że reszta świata nic o tym nie wie.

Pewnie zastanawiacie się w ogóle o czym piszę. Jakie krzywdy, jaka mroczna strona Kanady, co za tragedia się tam wydarzyła? Przecież Kanada, to te śliczne krajobrazy i urocze dziewczynki rodem z Ani z Zielonego Wzgórza. Muszę się przyznać, że pierwszy kamyczek został zasiany właśnie przy oglądaniu najnowszej wersji tej jakże znanej historii o rudowłosej Ani. Twórcy wrzucili tam wątek o Ludziach Pierwszych Narodów i wstyd to przyznać, ale myślałam, że wątek ten był zupełnie niepotrzebny, bo miałam wrażenie, że twórcy chcieli być zbyt poprawni i przez to sprawili, że serial ten niewiele miał wspólnego z oryginałem. Ale teraz już wiem, że takich szkół z internatem było znacznie więcej, a zwykłe bicie, to jedna z lżejszych rzeczy, które się tam wydarzyły. Oglądając przygody dziewczynki z Wyspy Świętego Alberta nie zdawałam sobie sprawy ze skali tego problemu i teraz jak o tym myślę, to o świadomości jego istnienia też nie byłam taka pewna.

Samo zamykanie dzieci w szkołach z internatem nie jest takie złe. Ilu z nas zdecydowało się uczyć dalej od domu? Różnica jest taka, że my mieliśmy wybór, a Ludzie Pierwszych Narodów nie. I zatrważające są warunki w jakich żyli tacy ludzie. I nie chodzi tutaj o brak wygodnego łóżka czy pysznego obiadu, a sposób w jaki byli traktowani. Nie bez powodu ludzi, którzy przeżyli internat, nazywa się ocaleńcami. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że kiedyś przemoc była bardziej powszechna, ale wykorzystywanie seksualne i jedzenie rzygowin czy budowanie krzesła elektrycznego, to znacznie więcej niż zwyczajowy klaps. Czytanie tego już było nieprzyjemne, a jak człowiek sobie jeszcze pomyśli o tym, że ofiarami były dzieci, które zawiniły swoim pochodzeniem, to aż nie może uwierzyć. Szczególnie, że internaty te były prowadzone w dużej mierze przez oblatów i szarytki. Wciąż nie mogę pojąć skąd ta nienawiść w jakiejkolwiek religii.

Co gorsza dyskryminowanie Ludzi Pierwszych Narodów ma miejsce i dziś, wiadomo nie w takim stopniu jak kiedyś, ale jednak. Ludzie ci mają znacznie gorsze warunki do życia, co przekłada się na procent samobójstw znacznie wyższy niż innych Kanadyjczyków. Ocaleńcy muszą też ciągle zmagać się z przeszłością i nie mogą normalnie funkcjonować. Część z nich zaangażowała się w proces o odszkodowanie i uzyskanie przeprosin. Ale pojednanie nie jest wcale takie łatwe, nie łatwo zapomnieć o czymś co miało miejsce wcale nie tak dawno. Nie łatwo też określić, kto jest tym złym, bo wielu robi to, co im robiono.

Dzisiejsza Kanada jest już świadoma swoich działań i panuje teraz poprawność polityczna. Która czasami przegina w drugą stronę. Ilu z Was ubrało kiedyś pióropusz? Na przykład jako część stroju karnawałowego. A ilu z Was jest świadomych, że jest to obraźliwe względem Pierwszych Narodów? Takich przypadków jest więcej, choćby historia pewnej malarki, która inspirowała się artystą pochodzącym z rdzennych ludów, który autorka dokładniej opisuje w jednym z rozdziałów tej książki.

27 śmierci Toby'ego Obeda to zbiór historii o Kanadzie, o tej z zeszłego wieku i tej współczesnej. Joanna Gierak-Onoszko spotkała się z wieloma bohaterami i opisała ich wspomnienia. Co sprawia, że przez książkę tę się płynie. Dopiero później pojawiają się rozdziały pełne dat i języka już nie tak lekkiego. Jednak sposób pisania oceniam jak najbardziej na plus. Jest to książka nie tylko o cierpieniu i krzywdach, ale również o tym jak skomplikowanym procesem jest pojednanie i ruszenie dalej. Pozycja zdecydowanie warta przeczytania.

Komentarze

  1. Literatura faktu wzbudza emocje, ponieważ czytelnik ma świadomość, że to wszystko działo się kiedyś, naprawdę. Jestem ciekawa, też mam za sobą zbiór reportaży ale o Skandynawii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam! Polecasz ten zbiorek o Skandynawii? Jaki nosi tytuł? :)

      Usuń
  2. Zapisuję sobie tytuł, bo myślę, że warto przeczytać

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

"Miłość w czasach zarazy" Gabriel García Márquez

Pod koniec roku szkolnego musiałam zrobić projekt na język hiszpański. Tematy były przeróżne, ale jako fanka książek nie mogłam przejść obojętnie obok tematu na esej związanego z literaturą hiszpańskojęzyczną. I właśnie w ten sposób zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam żadnej lektury, która wpisywałaby się w ten temat. ŻADNEJ! W książkach siedzę już od jakiegoś czasu, ale okazuje się, że niestety są to głównie angielskojęzyczne pozycje. Jednak poszerzanie książkowych horyzontów to już temat na inny post. W każdym razie miałam niewiele czasu, a trzeba było wybrać jakieś ciekawe i przede wszystkim najlepiej jakieś dość znane pozycje. I tak właśnie "Miłość w czasach zarazy" trafiła w moje ręce. :)

Czwarte urodziny Literkowego Melonika!

Ten rok minął naprawdę szybko. Prawdę mówiąc piszę tego posta zaledwie dzień przed tą pamiętną datą, bo czas tak szybko zleciał, że nawet nie miałam okazji wyczekiwać tego dnia. Pewnie znów mogłabym napisać, że nie wierzę, że wytrwałam tutaj już cztery lata ze względną regularnością. Kiedy zakładałam Melonika byłam tylko smarkulą, która szukała swojego miejsca w tym świecie (nawiasem mówiąc wciąż szukam). Czytałam dużo, więc chciałam się z tym o kimś dzielić. Chciałam też pisać o tym co mi w głowie siedzi, zainspirowana blogami-pamiętnikami. Jeśli mnie śledzicie, to pewnie wiecie, że na to drugie nie decyduję się za często. Chyba wciąż mam problem z wyrażaniem swojej opinii publicznie. Z książkami jednak jest inaczej. W końcu nikt nie ma nic do powiedzenia w temacie mojego odbioru książki. Nie będę ukrywać, że moje recenzje były i będą subiektywne, bo żadnym krytykiem nie jestem.  Przez cztery lata dużo się nauczyłam w kwestii publikowania w Internecie. Nie tylko od tej technicznej...

Podsumowanie maja

Jak to zwykle po maju bywa, na blogach pojawia się masa postów podsumowujących ten miesiąc. Ci, którzy śledzą mego bloga od dłuższego czasu, wiedzą, że nigdy nie praktykowałam comiesięcznych podsumowań. Jednak postanowiłam to zmienić, ale u mnie, posty tego typu, nie będą dotyczyły głównie książek, ale innych ciekawych rzeczy, które poznałam w tym miesiącu i  którymi chciałabym się z Wami podzielić. A jeśliby jednak kogoś interesowało jaki jest mój czytelniczy wynik to odpowiedź brzmi (bodajże) trzy książki.