Przejdź do głównej zawartości

O tym, jak wyruszyć do Urugwaju, nie opuszczając fotela

Ja naprawdę nie wiem, jak kiedyś mogłam krzywo patrzeć na literaturę faktu, sądząc, że to zupełnie nie moja bajka. A teraz publikować drugą recenzję reportażu w tym miesiącu! Myślę, że to dlatego, że literatura faktu kojarzy się z takimi cięższymi książkami, które potrafią nudzić i w ogóle nie wciągają. Ale to nieprawda! Jest wiele reportaży, które stylem wcale nie odbiegają od literatury pięknej, jednym z nich jest właśnie "Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju". I to go będę polecać na początek, tak jak i mnie polecano.

Tytuł: Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju
Autor: Maria Hawranek, Szymon Opryszek
Liczba stron: 248
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Czarne

Urugwaj to niewielki kraj w Ameryce Południowej. Zapewne bardzo chrześcijański i 100 lat za Europą. Dwa zdania, a z nich tylko jedno jest prawdziwe. Ale właśnie takie było moje wyobrażenie tego niewielkiego państwa. "Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju" to reportaż, który obala liczne stereotypy. Okazuje się, że chrześcijaństwo wcale nie jest religią dominującą, a w książce wielokrotnie pada hasło "Urugwaj jako pierwszy w Ameryce Południowej" czy "Urugwaj jako pierwszy kraj na świecie".

Jednak ten zbiór reportaży to wcale nie pean na cześć Urugwaju, bo twórcy obiektywnie podchodzą do tematu (o czym świadczy obszerna bibliografia). Już na początku zauważyłam coś, co bardzo przypadło mi do gustu. Mianowicie przedstawiona została postać byłego prezydenta zwanego Pepe. Cały świat go podziwiał, ale wielu Urugwajczyków za nim nie przepadało. Potem był reportaż poświęcony uchodźcom z Syrii, którzy zostali przyjęci w Urugwaju, ale nie spodobało im się i postanowili się wynieść. Widzicie to? Wszystko pokazywane jest z różnych stron. A ten kontrast pozwala stworzyć bardziej adekwatny obraz Urugwaju we własnej głowie.

Żadna książka nie jest w stanie w pełni oddać duszy danego państwa. I nie ma w tym nic dziwnego, że Marii Hawranek i Szymonowi Opryszkowi też się nie udało. Ale udało im się stworzyć książkę, która jest w stanie pokazać namiastkę Urugwaju i pozytywnie zaskoczyć czytelnika. Wiecie, że w tym kraju żyje rodzina LGBT, która legalnie wychowała syna? Nie sądziłam, że ten kraj jest znacznie bardziej liberalny niż Polska. Zaskoczył mnie też pogląd na prostytucję czy legalizacja marihuany. Wiedzieliście, że taki mały kraj miał proces z międzynarodową firmą z powodu przemysłu tytoniowego? Reportaż na ten temat okazał się w pewnym stopniu szokujący, ujawniający jak bardzo jesteśmy manipulowani.

Spotkałam się z zarzutem, że większość z opisanych w "Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju" historii mogłoby się wydarzyć tak naprawdę w każdym innym miejscu. I trochę się z tym zgadzam, ale nie uważam tego za negatywną cechę. Bo skoro Urugwaj wyznaje takie zasady jak wiele innych krajów, to autorzy mają je zmieniać, po to aby były inne? Ale w tym zbiorze reportaży znajdziecie nie tylko poruszone dość kontrowersyjne tematy, bo i czuć tutaj trochę klimat tego państwa. Wszechobecna yerba mate i bombilla towarzyszą czytelnikowi od początku do końca. 

Jest tutaj również jeden reportaż dotyczący przeszłości Urugwaju, tej już powojennej, a na przykładzie Polski możemy się domyślać, że nie było kolorowo. To jest jedyny reportaż, który lekki nie jest, a wręcz bardzo ciężki. Bo i tematyka trudna, i opisy bardzo treściwe. Z całej książki wspominam tylko dwa momenty, na których się skrzywiłam, jeden to opis aborcji w reportażu dotyczącym prostytucji, a drugi opis tortur w właśnie tym reportażu. A musicie wiedzieć, że naprawdę ciężko wywołać u mnie takie odruchy.

"Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju" to z pewnością jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku i zdecydowanie jeden z lepszych reportaży, z którymi miałam okazję się zapoznać. Polecam go każdemu, nie tylko osobom zainteresowanym Urugwajem. Sama nie interesowałam się tym krajem wcześniej, myślałam, że moje, ulepione z różnych informacji, wyobrażenie na jego temat jest wystarczające. Jednak gdy przeczytałam  ten reportaż, ono zupełnie legło w gruzach. Myślę, że ta książka potrafi zaciekawić tak, jak nie każda fikcyjna historia. I tak jak zapowiedziałam w pierwszym paragrafie, polecam szczególnie osobom, które dopiero chcą zacząć swoją przygodę z literaturą faktu.

Komentarze

  1. W sumie nie wiem za wiele o Urugwaju i bardzo lubię reportaże, więc myślę, że kiedyś przy okazji sięgnę po tę książkę ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotychczas to państwo za bardzo mnie nie interesowało, ale może skuszę się na tę książkę. Kto wie? Może wtedy dodam do swojej długiej listy kolejne państwo, które chcę zwiedzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu tego zbioru reportaży zdecydowanie nabrałam ochoty na zwiedzenie Urugwaju. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję!
Staram się odwiedzać wszystkich moich czytelników!

Warto zajrzeć!

''Szkarłatna Dżuma'', czyli książka nie z tego stulecia

Na wstępie chciałabym wyjaśnić dlaczego tytuł jest taki, a nie inny. Mianowicie w moim egzemplarzu jest napisane, że to poprawiona wersja wydania z 1927 roku, aczkolwiek przeszukując sieć znalazłam również, że ona jest jeszcze starsza, a także informacje, że jest to opowiadanie, ale potraktuje to jak książę. Pierwszy raz sięgnęłam po tą książkę, jeśli się nie mylę, w podstawówce, na początku. Ciągnęła mnie do niej okładka, zwłaszcza ta osoba na pierwszym planie, pomyślałam, że to fajna przygodówka. Nawet nie wiecie jak się pomyliłam. Może gdybym zdała sobie sprawę co jest na dalszych planach odłożyłabym ją na potem. Pamiętam tylko, że emocje po przeczytaniu we mnie buzowały, zwłaszcza strach. Postanowiłam przeczytać ją jeszcze raz, aby się ''na świeżo'' z Wami podzielić moją opinią. Tytuł: ''Szkarłatna Dżuma'' Autor: Jack London Liczba stron: 76 Kategoria: fantastyka Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza SAWA Książka jest opowieśc

"Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas

W końcu przyszedł czas na recenzję kolejnej pozycji z mojej listy 18 książek na zeszły rok. Tym razem padło na retelling znanej historii o Pięknej i Bestii w wykonaniu, ostatnio dość popularnej, Sarah J. Maas. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i przyznam, że udało jej się oczarować i mnie, co prawda nie aż tak bardzo jak bym chciała (już od dawna nie natrafiłam na żadną perełkę), ale po kolei...

Gość o białych włosach po raz drugi - "Miecz przeznaczenia"

Pierwszy tom od dłuższego czasu mam już za sobą i recenzje znajdziecie już na tym blogu, a dziś postanowiłam się z Wami podzielić moją opinią na temat kolejnych przygód Geralta.